Następnego dnia spotkałem się z Sheylen.
~Moja matka była wspaniałą waderą. Zawsze wyrozumiałą, dobrą i opiekuńczą dla mnie i Et. Długo cierpieliśmy po jej śmierci. Nie miała mnie jak pocieszyć. Nikt inny też nie mógł, bo umiała to tylko ona. Ale jak jest mi ciężko to tutaj przychodzę. Czuję, że ona tu jest i mi pomaga. Na początku w to nie wierzyłem, ale po pewnym czasie za bardzo mi jej brakowało. Coś jeszcze byś chciała wiedzieć?
-Hmm... Coś mówiłeś?-spytała.
A więc ona nie słuchała. Nie słuchała o tak ważnej dla mnie rzeczy.
~Tak. Mówiłem. Ale skoro coś jest dla ciebie ważniejsze to ja ci chyba jestem niepotrzebny w tych rozmyślaniach!-krzyknąłem i popędziłem przed siebie, z dala od Sheylen.
(Sheylen?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz